Kategoria

Opowiadanie


7... AKT III "nieczystość"
11 stycznia 2020, 16:00

Ann była blondynką o długich nogach, pełnych biodrach, i delikatnym uśmiechu.

Przyjechała do miasta na studia, marzyła o zostaniu dziennikarką.

Jej rodzina mieszkała sto kilometrów dalej w małej wiosce, liczącej niespełna pół setki dusz.

Jedynym sposobem by coś osiągnąć w takiej miejscowości jest po prostu ucieczka z niej.

Nad wyjazdem nie zastanawiała się długo, skończyła szkołę z wyróżnieniem, wróżono jej znakomitą przyszłość, „możesz być kim zapragniesz z takimi ocenami!” wszyscy jednogłośnie powiadali.

Ann marzyła o pracy w telewizji jako reporterka, zakochała się w tym widząc jako dziecko wywiad ze swoim ulubionym aktorem, wtedy pomyślała „Ja chce to robić!”.

W Newport mieszkała już jej starsza o trzy lata kuzynka, pomogło to jej na starcie, znalezienie mieszkania i ogólne poruszanie się po wielkiej metropolii nie jest dla dziewczyny z wioski łatwe.

Pierwszy weekend, piątek po siódmej, kuzynka Sara przychodzi do niej z wizytą.

-Ann zbieraj się ! Idziemy na miasto kluby i życie, to jest to czego tu doświadczysz najczęściej! - z zapałem zaczęła Sara.

-Wiesz, wolałabym skupić się na nauce...

-Nie pierdol! musisz poznać miasto dalej zbieraj dupę!- nie odpuszczała.

Dziewczyna się zgodziła, w sumie pierwszy weekend w mieście, czemu by nie skorzystać?

Klub mieścił się w centrum nazywał się Metro, muzyka głośna, dziesiątki młodych ludzi bawiących się na całego, alkohol i narkotyki.

-Co to jest?- zdziwiła się Ann dostając od kuzynki tabletkę z wyrytym na niej uśmiechem. -to narkotyk?

-Bierz i nie protestuj to pozwoli Ci się odprężyć, to taka... witamina.- Sara starała zbić z tropu.

„Raz co mi szkodzi, przecież własna rodzina nie dała by mi dragów” pomyślała nastolatka.

Faktycznie rozluźniła się, aż za bardzo puściła pawia na parkiet i uciekła...

Miesiąc później siedziały sobie w domu przy kawie dziewczyny.

-Sara skąd ty masz tyle kasy?- rozglądając się po pokoju kuzynki zapytała Ann. -Pracujesz w korpo tak?

-Można tak powiedzieć. - z uśmiechem odparła.

-Można tak powiedzieć? A coś więcej? - dalej dopytywała.

-Jest taka firma, a w sumie to portal internetowy, wstawiasz tam swoje zdjęcie opisujesz co umiesz robić i czekasz na odzew.

-Portal? I tak o pracodawca daje ci zlecenie, że na przykład umiesz robić ludziki z kasztanów? - pod śmiechiwała się dziewczyna.

-Głupia jesteś... nie o takie umiejętności mi chodzi tylko o... masaż albo coś innego. - wyjaśnia Sara

-Czekaj, czekaj czy Ty zajmujesz się prostytucją?! - zszokowała się młoda studentka.

-Nie do końca, to są fetyszyści nie chcą seksu, chcą różnych dziwnych rzeczy np. żebyś udawała policjantkę która skuje go kajdankami i wlepi mandat w postaci klapsa. - stara się uspokoić kobieta.

Po wytłumaczeniu i pokazaniu strony, Ann zaszokowały kwoty jakie Ci mężczyźni byli w stanie zapłacić.

Dziewczyna biła się z myślami, praca w burgerowni którą znalazła chwile po przyjeździe nie

pozwalała jej zaspokoić wszystkich swoich potrzeb.

Ann postanowiła po kilku miesiącach założyć tam konto, wstawiła zdjęcie, opis i czekała na zlecenia.

Długo nie musiała czekać już po kilku minutach dostała wiadomość o treści „Cześć! Widzę, że jesteś tutaj nowa, szukam chętnej kobiety, która jest w stanie poświęcić mi trochę swojego czasu, rozmowa, masaż nic więcej tylko jedna zasada musisz być przebrana w strój pani doktor! Płacę 500$ za 2 godziny”.

Pół tysiaka za masaż w stroju lekarki, dziewczyna nie czekała z odpowiedzią długo zgodziła się.

Pojechała do hotelu w którym ustaliła z mężczyzna szczegóły, miała go poznać po niebieskiej koszuli i białej róży.

Mężczyzna okazał się na oko, około czterdziesto paro letnim, nieźle zbudowanym i bogatym biznesmenem.

-Jestem Mark miło mi. - przedstawił się grzecznie.

-Ann też miło cie poznać.

Mark wziął dziewczynę za rękę i zaprowadził do pokoju.

Pierwsze spotkanie minęło na rozmowie, mężczyzna opowiadał o swojej pracy, o swoich przemyśleniach.

Dziewczyna nie wiedziała po co tylko ten strój pani doktor ale nie chciała pytać.

Po trzech godzinach Mark wręczył jej 500$ i podziękował.

Minął jakiś czas Ann dostała kolejną wiadomość od Marka „Witaj ponownie! Chciałbym zaprosić Cię na kolejne spotkanie w tym samym hotelu, ten sam pokój, ten sam strój lekarki, płace tym razem 800$”

Kobieta bardzo polubiła szarmanckiego mężczyznę więc i tym razem się zgodziła.

Tak jak się umówili w tym samym pokoju, tym razem Mark poprosił by Ann wyjęła z jego torby strzykawkę i fiolki z jakimś lekiem.

-Wiesz muszę brać te leki, proszę Cię weź podaj mi go dożylnie i o nic nie pytaj. - poprosił spokojnie.

Po czym wręczył jej 800$ i poprosił o kolejne spotkanie za tydzień w tych samych okolicznościach.

Te spotkania trwały kilka miesięcy, Ann nieźle się wzbogaciła na Marku, nie zadawała pytań tylko wykonywała polecenia czyli podawała lek.

Kobieta w międzyczasie spotykała się z innymi użytkownikami portalu, czasem chcieli seksu, a czasem innych dziwactw, lecz z nikim nie czuła się tak dobrze jak z Markiem, „czy ja się zakochałam ?” pytała sama siebie.

Nagle pewnego razu odezwał się dźwięk telefonu, to Mark dzwonił.

-Cześć, słuchaj Ann mam do ciebie prośbę, spotkajmy się za godzinę tam gdzie zawsze, płace 1500$- rzekł.

-Ok nie ma sprawy...- odpowiedziała, z lekkim zdziwieniem, że tak mu zależało na czasie.

Po godzinie była na miejscu, mężczyzna już czekał.

-Na stoliku masz pieniądze.

-Coś się stało? Jesteś jakiś nie swój- zapytała, widząc smutnego Marka.

-Dziś Ci wszystko wytłumaczę, to nasze ostatnie spotkanie, chce żebyś wiedziała, że jesteś dla mnie ważna, spotykałem się z wieloma, ale tylko ty nic nie pytałaś, dziękuję. - zaczął – Wiesz jestem chory... cierpię na depresję, leki które przyjmuje mają mi ulżyć w bólu.

-To jakieś antydepresanty? - zapytała Ann

-Nie do końca, są to leki na powolne odejście... i właśnie podałaś mi ostatnią dawkę, za kilka minut już mnie nie będzie.

-Ale jak to?! Czy ja cię zabiłam...- przerażonej Ann pociekły łzy.

-Tak ale się nie martw, chce tego, a to był jedyny sposób, jako jedyna nie pytałaś, wykonywałaś polecenia, a co do stroju pielęgniarki to...- mężczyzna nie dokończył zamknął oczy i stracił oddech.

-Mark nieee! Nie odchodź! - błagała Ann.

Nic to nie pomogło, Mark odszedł. Dziewczyna wybiegła z pokoju i uciekła do domu.

Na następny dzień ciało Marka znalazła pokojówka.

Policja, prokuratura, śledztwo, zabójstwo...

-Pani Ann Morgan? Jest pani zatrzymana za zabójstwo Marka McKnicka. - powiedział policjant, zatrzaskując kajdanki na nadgarstkach dziewczyny.

W pogoni za lepszym jutrem, Ann straciła wszystko, godność, marzenia i wolność.

 

 

7... AKT II "Chciwość"
01 stycznia 2020, 16:25

-Jak się Pani nazywa? - zapytał męski niski głos.

-A... Avi, znaczy Avilla – z niepewnością odpowiedzia młoda kobieta.

-Co masz na swoją obronę?

-Ja, nie wiem naprawdę...- z płaczem w oczach odparła Avi.

 

Ale zacznijmy od początku...

-Jest piękna! Cała mama – z miłością w oczach rzekł Joe.

-Jakby nie patrzeć ma po tobie oczy. - zmęczona odparła Mia

-Jak damy jej na imię?- zapytał mężczyzna z ciekawością w głosie.

-Avi... Avilla... - gasnącym głosem rzekła kobieta której oczy zaczęły się zamykać.

-Kochanie?! Skarbie?! Halo! Lekarz! Coś się dzieje z moją żona!

Do sali wbiegły dwie pielęgniarki i lekarz.

-Proszę, niech Pan wyjdzie – rzekła siostra.

Joe wyszedł, usiadł na korytarzu przerażony, w głowie zadawał sobie pytanie „co się stało?”

Mijały minuty, po około godzinie wyszedł lekarz.

-Panie Johnson, wystąpiły komplikacje po porodowe...- stonowanym głosem powiedział doktor.

-Co z nią?!

-Nic...nic nie dało się zrobić bardzo mi przykro.- z smutkiem w głosie odpowiedział lekarz.

 

Mijały lata, Joe wychowywał w samotności Avi, nie znalazł sobie nigdy więcej kobiety mimo, że był przystojnym, wysokim, dobrze zbudowanym mężczyzną.

Obiecał Mii na pogrzebie, że nigdy nie znajdzie sobie innej, że jedyną kobietą w jego życiu będzie ich córka.

Avilla miała wszystko czego zapragnęła, drogie ciuchy, kosmetyki, perfumy.

Na szesnaste urodziny dostała pięknego mercedesa.

-Tato, nowy iPhone jutro wychodzi do sprzedaży. - z wyczuwalną w głosie prośbą stwierdziła dziewczyna.

-Wiem, wiem Avi, jest już zamówiony. - odrzekł Joe.

-Kocham Cię! Jesteś najlepszym ojcem na ziem! Może w końcu dasz się namówić na wystąpienie na moim kanale?.

Avilla prowadziła kanał na znanym portalu, omawiała na nim jakość kosmetyków i ciuchów, była w tym dobra, jej widownia osiągała nawet dwadzieścia tysięcy.

Nic dziwnego nie dość, że była bardzo charyzmatyczna to jeszcze urodziwa.

Dziewczyna jednak miała jedną wadę, przez rozpieszczanie, stała się strasznie chciwa.

-Joe, daj mi 500 dolarów muszę kupić nową sukienkę na bal absolwentów.

-Mówiłem Ci już, nie mów do mnie po imieniu, jestem twoim ojcem!- zdenerwował się mężczyzna.

-Dasz czy nie? - z pogardą rzuciła Avi

-Masz! Twoja matka byłaby zła na twoje zachowanie...

-Ale ona nie żyje- na odchodne odparła dziewczyna

Avi stawała się coraz bardziej opryskliwa, zaczęła żądać od ojca coraz więcej, a Joe ostatnie pieniądze oddawał swojej córce.

Dziewczyna poznała bogatego chłopaka, który również nie szczędził jej grosza, zabierał ją na wakacje w ciepłe kraję, kupował ciuchy i coraz to lepsze nowinki technologiczne jak dron, który Avi potrzebowała do nagrywania nowego formatu na kanał.

Kobieta traciła na tym wiele, przestała patrzyć na swoich widzów i ludzi dookoła jak na człowieka, a jedynie jak na chodzące, żyjące skarbonki.

-Tylko wróć przed w 23- myjąc naczynia o kolacji rzucił ojciec.

-Nie jestem już dzieckiem Joe

-Tylko nie Joe...- nie zdążył dokończyć słysząc zamykające się drzwi wejściow.

-Cześć misiu!- przywitała się ze swoim lubym Avi.

-Cześć kochana- odparł chłopak. - Wsiadaj jedziemy na impreze!

 

Zapadła na białej sali cisza.

-Jak to nie wiesz?- zapytał mężczyzna

-Gdzie... gdzie ja jestem?- zdezorientowana ze strachem w oczach pyta Avi.

-Więc nazywasz się Avilla Johanson córka Joe Johnsona i Mii Johnson?

-Tak... ale...- nie dokończyła

-Czy przyznajesz się do chciwości?

-Nie, nie jestem chciwa po prostu jestem...- znów nie dokończyła.

-Chciwa i rozpieszczona! Na dodatek nie żałujesz, nie odczuwam skruchy, a znam ciebie zanim się urodziłaś, nie byłaś taka zmienił cię świat i ludzie dookoła, błąd twojego ojca ukształtował Cię na człowieka zgorzkniałego, wyrok może być tylko jeden...

 

-Pan Johnson, wystąpiły komplikacje po porodowe...

-Co z moją żoną?!- krzyknął Joe

-Będzie żyć tylko pańska córka...- zawahał się lekarz.

-Co z nią?!

-Niestety... przykro mi...- posmutniał doktor.

-Chcieliśmy dać jej na imię Avi...- dodał Joe.

7... AKT I "pycha"
30 grudnia 2019, 21:50

Miałem wszystko... piękna żona, samochód, dom nad jeziorem, jacht...

Praca w korpo na kierowniczym stanowisku sprawiała mi radość, wszyscy mi zazdrościli, a Ja się tym szczyciłem "patrzcie jestem królem życia nędzne robaki!"

Pewnego dnia podeszła do mnie stażystka na oko około 20 lat. 

Szara myszka idealna do upodlenia, nie wachałem się ani chwili...

-Czego chcesz? - z gniewem zwróciłem się do niej.

-Panie Adamie chciałam zapytać czy mogłabym wyjść wcześniej do domu? zachorowała moja babcia i... - nie zdążyła dokończyć kobieta.

-Gówno mnie to obchodzi! i tak zdechnie! a ty masz tutaj robote jeśli Ci się coś nie podoba możesz już tu nie pracować! - z szyderczym uśmiechem pokazałem kto tu rządzi.

Takich sytuacji było wiele.

Wkońcu zyskałem sobie taki szacunek, że bali się odezwać...

A w domu zawsze czekała na mnie moja piękna (za moje pieniądze oczywiście) żona.

-Skarbie, jak było w pracy? - zapytała Sara.

-Podpisaliśmy nowy kontrakt, ale i tak tego nie zrozumiesz, jesteś za głupia...

Tak, nie miałem szacunku do mojej, pożal się Boże żony... była jak skarbonka bez dna, pochłaniała moje pieniądze jak pac-man kulki.

Była dla mnie jedynie ozdobą, jak złoty zegarek rolexa na mojej ręce, nie traktowałem jej jak człowieka, tak samo jak swoich podwładnych.

Wiedziałem, że mnie nie zostawi, kto by mnie opuścił?

Miałem wszystko dosłownie! znałem gwiazdy kina i muzyki aż wkońcu...

Spotkałem pewnego człowieka w garniturze od Armniego ze złotym zegarkiem takim jak mój i blaskiem w oku.

To człowiek z którym się dogadam, przypominał mnie nie tylko wizualnie, ale po krótkiej rozmowie wiedzialem, że z chatakteru również.

Wypiliśmy najdroższe wino za 2500 zł butelka i rozmawialiśmy o biznesie okazało się, że szuka partnera biznesowego.

Kolejna sposobność do zarobienia! spadł mi z nieba!

Zaproponował, że obgadamy szczegóły na spacerze, zgodziłem się i poszliśmy, było już ciemno wkońcu styczeń godzina 16 i już jak noc.

Gdy skręciliśmy w mało ruchliwą ulice, zatrzymał się i wyciągnął z kieszeni list, który mi wręczył.

-Co to? - zdziwiony zapytałem.

-Otwórz, a sie przekonasz.

W liście było zdjęcie płaczącej kobiety na pogrzebie... to była ona stażystka, a pogrzeb był jej babci...

dołączona była notatka z krótkim zdaniem "nie żyje przez ciebie skurwysynie."

W tym momencie poczułem ogromny ból nie psychiczny, a fizyczny to nóż wbił mi mój kompan...

-To za twoją pyche!- przez zaciśnięte zęby powidział mój kat.

Kim był mój zabójca? nie mam pojęcia, może chłopak tej płaczącej dziewczyny...

Teraz już mnie to nie obchodzi... już mnie nie ma... jestem ja w nicośni z moją pychą...