30 grudnia 2019, 21:50
Miałem wszystko... piękna żona, samochód, dom nad jeziorem, jacht...
Praca w korpo na kierowniczym stanowisku sprawiała mi radość, wszyscy mi zazdrościli, a Ja się tym szczyciłem "patrzcie jestem królem życia nędzne robaki!"
Pewnego dnia podeszła do mnie stażystka na oko około 20 lat.
Szara myszka idealna do upodlenia, nie wachałem się ani chwili...
-Czego chcesz? - z gniewem zwróciłem się do niej.
-Panie Adamie chciałam zapytać czy mogłabym wyjść wcześniej do domu? zachorowała moja babcia i... - nie zdążyła dokończyć kobieta.
-Gówno mnie to obchodzi! i tak zdechnie! a ty masz tutaj robote jeśli Ci się coś nie podoba możesz już tu nie pracować! - z szyderczym uśmiechem pokazałem kto tu rządzi.
Takich sytuacji było wiele.
Wkońcu zyskałem sobie taki szacunek, że bali się odezwać...
A w domu zawsze czekała na mnie moja piękna (za moje pieniądze oczywiście) żona.
-Skarbie, jak było w pracy? - zapytała Sara.
-Podpisaliśmy nowy kontrakt, ale i tak tego nie zrozumiesz, jesteś za głupia...
Tak, nie miałem szacunku do mojej, pożal się Boże żony... była jak skarbonka bez dna, pochłaniała moje pieniądze jak pac-man kulki.
Była dla mnie jedynie ozdobą, jak złoty zegarek rolexa na mojej ręce, nie traktowałem jej jak człowieka, tak samo jak swoich podwładnych.
Wiedziałem, że mnie nie zostawi, kto by mnie opuścił?
Miałem wszystko dosłownie! znałem gwiazdy kina i muzyki aż wkońcu...
Spotkałem pewnego człowieka w garniturze od Armniego ze złotym zegarkiem takim jak mój i blaskiem w oku.
To człowiek z którym się dogadam, przypominał mnie nie tylko wizualnie, ale po krótkiej rozmowie wiedzialem, że z chatakteru również.
Wypiliśmy najdroższe wino za 2500 zł butelka i rozmawialiśmy o biznesie okazało się, że szuka partnera biznesowego.
Kolejna sposobność do zarobienia! spadł mi z nieba!
Zaproponował, że obgadamy szczegóły na spacerze, zgodziłem się i poszliśmy, było już ciemno wkońcu styczeń godzina 16 i już jak noc.
Gdy skręciliśmy w mało ruchliwą ulice, zatrzymał się i wyciągnął z kieszeni list, który mi wręczył.
-Co to? - zdziwiony zapytałem.
-Otwórz, a sie przekonasz.
W liście było zdjęcie płaczącej kobiety na pogrzebie... to była ona stażystka, a pogrzeb był jej babci...
dołączona była notatka z krótkim zdaniem "nie żyje przez ciebie skurwysynie."
W tym momencie poczułem ogromny ból nie psychiczny, a fizyczny to nóż wbił mi mój kompan...
-To za twoją pyche!- przez zaciśnięte zęby powidział mój kat.
Kim był mój zabójca? nie mam pojęcia, może chłopak tej płaczącej dziewczyny...
Teraz już mnie to nie obchodzi... już mnie nie ma... jestem ja w nicośni z moją pychą...